Osoba stojąca w głębi sceny. Przed nią dwa filary. Oświetlona neutralnym światłem

RE//MIX Stany Zjednoczone / Laurie Anderson

reżyseria: Wojtek Ziemilski


Stany Zjednoczone – to tytuł koncertu i albumu Laurie Anderson, które wziąłem na warsztat. Ciekawe połączenie. Stany, zjednoczone. Stan = state. Statyczność. Nie tylko trwałość, ale coś, co można określić, zawrzeć, co w swojej esencji jest niezmienne. Jeśli się zmieni, to będzie inny stan.

Jak zjednoczyć różne stany? Czy (różne) stany mogą być zjednoczone? Stany to też klasy społeczne. Stan szlachecki, duchowny. Dziś już tak się nie mówi, bo stan jest raz na zawsze ustanowiony. Klasa niby nie lepsza, ale nie wiadomo, skąd się wzięła, więc nie ma takich teologicznych ugruntowań. Klasy zjednoczone – to dopiero oksymoron. Stan, polski stan, ma ten sam źródłosłów, co stanowczość. A więc zdecydowanie. Decyzyjność. Pewien rodzaj władzy, a co za tym idzie, pewien rodzaj przemocy. Stany zjednoczone. Pojęciowy zamek z piasku.

W jaki sposób jednoczymy nasze stany? I jakie mamy opcje? Czy nie jest raczej tak, że zastajemy stany już przez kogoś zjednoczone? Że my tylko pozornie uczestniczymy w ich stanowieniu, jednoczeniu?

W swoim wielogodzinnym spektaklu Anderson nieustannie gra z widzem, wciąż zmieniając tożsamość. Jest kobietą-piosenkarką na scenie, po chwili staje się mężczyzną, odgrywa inną społeczną rolę, potem jest dzieckiem, potem inną kobietą. Raz jest bohaterką, raz komentatorką, raz muzyczką, raz częścią projekcji. Pozwala jej to mówić wieloma głosami, opowiadać historie o swoim kraju z różnych perspektyw, a zarazem stworzyć spektakl, w którym staje się soczewką kalejdoskopu, elementem, który choć sam jest niepozorny, pozwala dostrzec krajobrazy dzikie, obce, trudne, a bez niego nieuchwytne.

To, co udaje jej się jednocześnie osiągnąć, to odczucie, że to, co dzikie, obce, trudne, jest blisko nas. To nie jest jakiś egzotyczny kraj. Czy może inaczej: to nie jest kraj egzotyczny inaczej niż wszystkie inne egzotyczne kraje. I my nie jesteśmy egzotyczni inaczej, nie jesteśmy bardziej „cywilizowani”, ani bardziej „swoi”. Fikcja, którą jesteśmy „my”, świetnie nadaje się do snucia opowieści o odległych ludach i obyczajach.

Dać komuś głos.

Dać mu scenę, przewagę, niesprawiedliwą przewagę symboliczną i fizyczną. Wywyższyć, dowartościować.

I dać tekst, swój i jego/jej tekst. Nasze wspólne słowa, żeby cięły.

Żeby były proste i toporne, tak toporne, że aż zawadzające, niepasujące do gotowych pomieszczeń.

Żeby ktoś inny mówił. Ktoś mówi w czyimś imieniu i to jest nieprzyzwoite, bo każdy powinien reprezentować wyłącznie siebie, demokracja bezpośrednia, wtedy nie zbudowalibyśmy pęknięć w autostradach, a tak pęknięciom naszym nie będzie końca i będziemy w nich czytać jak w genealogicznym drzewie.

Nie kończyć. Pozwolić melodii nie domykać się, jak dowcip, w którym nie jesteśmy pewni, czy puenta jest ostateczną puentą, bo jak wie każdy, kto przechodził przez tory we Francji, „Un train peut en cacher un autre” – pociąg może ukrywać inny pociąg i nigdy nie wiesz, którym pociągiem jedzie puenta.

Nie kończyć. Zawieszać głos i prawdę, i dźwięki, niech sobie wiszą. Zapętlać i rozpamiętywać, wybijać słowa jak rytm albo monety. Brzęczące, staroświeckie monety.

Skupić się na ekonomii. Skupić się na tym, na czym się nie znamy, bo nie możemy się znać. Nie możemy, bo jeśli ci, którzy się znają, się nie poznali, my nie możemy się znać. Za to możemy się skupić, patrzeć na wykresy i zależności, zaufać instynktom, poczuć siłę. Skupić się na tym, co nas ustanawia, zanim się ustanowimy. Wyobrazić sobie, jak to było, kiedy w pewnym kraju przez parę wieków funkcjonowały wymienne pieniądze, a potem się z tego pomysłu wycofano. Co też tym ludziom przyszło do głowy? Czy im się nudziło? Czy było im lepiej? Czy lubili brzęczenie słów bardziej od brzęczenia monet? Mieli co robić. Ekonomia słowa: ja ci dam, a ty mi później przyniesiesz. To jest jednoczenie. To nie są stany.

Skupić się na kulturze osobistej. Opowiedzieć o reklamie, w której skrzypek melodią przekonuje dresiarzy, że lepiej jest chodzić do opery niż kraść w parku. Opowiedzieć o pokoleniu, które w to wierzy, bo to nie wymaga rozsądku, nie wymaga stopniowania, nie wymaga żadnej więzi z rzeczywistością, tylko wiary, że skrzypce w tą, park w tamtą, dresiarze wiadomo, w którą. Wymaga wiary, że nadejdzie taki dzień, kiedy wszyscy będą razem siedzieć w operze i wzruszać się do (uniwersalnej, absolutnej) głębi.

Skupić się na dwóch widelcach do ryby. Na tym, kto powinien jeść dwoma widelcami i dlaczego jednak tak.

Skupić się na prawdzie i dobru, i pięknu. Skupić się na prawdzie i dobrze, i pięknie.

Skupić się na stanie. Na ponadczasowości. Na bezczelnych słowach, które korzystają z naszego zagubienia i pakują nam pomysły do głowy. Łączą sylaby i już nie potrafimy oddalić się od pegaza, chociaż dopiero co go nie było.

Skupić się na jednoczeniu.

Fragmenty spektaklu:

Fragmenty spotkania z twórcami, prowadzonego przez Arka Gruszczyńskiego:

Zespół

Reżyseria: Wojtek Ziemilski
Muzyka: Arturas Bumšteinas
Przestrzeń/współpraca/konstrukcja: Wojciech Pustoła

Biogramy

Wojtek Ziemilski – Reżyser teatralny i artysta wizualny. Tworzy prace na pograniczu teatru, sztuk wizualnych i choreografii. Ukończył kurs reżyserii teatralnej w Fundacji Gulbenkiana w Lizbonie. Przez dłuższy czas mieszkał w Portugalii, gdzie przygotował m.in. spektakl multimedialny Hamlet Light. Po powrocie współpracował z TR Warszawa (jest m.in. autorem instalacji wideo Aktorzy). Prowadzi warsztaty z nowych form eksperymentu w teatrze, m.in. w Instytucie Teatralnym. Autor spektakli Mała narracja, Mapa, Prolog. Pisze bloga o sztuce nowoczesnej: http://new-art.blogspot.com.

Arturas Bumšteinas – Kompozytor/performer muzyki akustycznej oraz elektronicznej, ukończył na Litwie Akademię Muzyki oraz Teatru, fundator i członek kwartetu Twentytwentyone, Zarasai oraz Works and Days, artysta wizualny prezentujący różnorodne projekty w dziesiątkach wystaw w całej Europie. Brał udział w takich festiwalach jak The Holland Festival, Sensoralia/Romaeuropa, Angelica, Avanto, Jauna Muzika, Sonic Circuits, Cut & Splice, Skanumezs, Wundergrund, Full Pull.

Laurie Anderson – Amerykańska artystka eksperymentalna, piosenkarka, plastyczka, reżyserka, pisarka, rzeźbiarka, kompozytorka i performerka. Pierwszy swój performance – symfonię zagraną na klaksonach – wykonała w 1969 roku. W 1972 zdobyła tytuł magistra sztuki w specjalności rzeźba na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku. Często współpracuje z innymi muzykami, między innymi z Peterem Gabrielem, Lou Reedem, Brianem Eno, Philipem Glassem. Przez dwa lata pracowała jako artystka-rezydent dla NASA, co przyczyniło się do powstania spektaklu The End of the Moon. Działa także na polu nowych mediów: tworzy instalacje multimedialne, konstruuje instrumenty muzyczne, wydała multimedialny CD Puppet Motel.

Współfinansowanie

Spektakl odbył się dzięki wsparciu finansowemu Urzędu m. st. Warszawy w ramach projektu „Teatr jako przestrzeń publiczna” oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Miasto stołeczne Warszawa
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Współpraca

Instytut muzyki i tańca

Patronat

Notes na sześć tygodni
Didaskalia. Gazeta kulturalna
Scroll to Top